I TYLKO GOŁĘBIE Sabina Waszut
Ślady stóp. W Sewilli, w Warszawie, w Pizie. Odziane w sandały, pantofle, bose.
Przyprószone śniegiem, skute mrozem, zlane deszczem.
Dziewczynka biegnie za brudnym kundlem. Wystraszył się tłumów na jarmarku, jej jedyny przyjaciel. A miała się spieszyć, kupić co trzeba i wracać do izby, do brata śpiącego w kołysce. Matka w szynku lub u pana. Ojciec? Walczy na jednej z tysięcy wojen. Do wyboru.
Para pachnąca miłością. Ona lekko zbiega z brukowanych schodów, on za nią rozanielony. Wrócą tu jeszcze. Jej welon zetrze pył z kamieni, jego lakierowane półbuty odcisną się miękko. To będzie upalne lato. Potem pozostawią jeszcze wiele śladów. Lekkich i ciężkich. Tylko we dwoje, we troje, we czworo, potem znów we dwoje, aż w końcu zostanie sama. Zejdzie wolniutko, lekko uśmiechając się do wspomnień.
Mężczyzna w mundurze żołnierza, myślami wciąż tam skąd wrócił. Tęga kobieta w przyciasnym swetrze spiesząca do nowonarodzonego wnuka i ta zmęczona wprost ze szpitalnego dyżuru, szczęśliwa, że już do nikogo nie musi się spieszyć. Chłopak w słuchawkach na uszach. Rozgadane dziewczyny. Starzec, uderzający równomiernie laską, która od lat utrzymuje go w pionie. Ona też zostawi ślad.
Odbijają w bruku swój pośpiech, swoje szczęścia i zmartwienia. Po raz pierwszy i po raz ostatni, choć to pozostaje tajemnicą.
Kiedyś już tu nie wrócą. Przeminą.
Tylko gołębie wciąż tak samo spokojne, beztroskie.
1821, 1910, 1986, 2022