(…) Katarzyna Janota
Stał za nią jak cień. Kiedy upadała był, kiedy się podnosiła był. Kiedy robiła coś, czym krzywdziła siebie, też był. W chwilach radości, wzruszenia, zwątpienia i zaskoczenia, też był. W dzień kiedy słońce mocno ogrzewało jej ciało a piasek wpijał się bezdusznie w delikatną tkaninę przewieszoną przez nie, też był. I w nocy kiedy nago spała w atłasowej pościeli, zlewającej się i uwydatniającej piękne kobiece kształty. W chwilach wielkich sukcesów i bolesnych porażek, drobnych przyjemnościach, pierwszym tatuażu odlatującej jaskółki, uśmiechu na widok ukochanego i ulgi kiedy odchodził. Był. Jest z nią i teraz, kiedy spadł kolejny śnieg, zakwitnie pierwszy kwiat i spadnie złoty liść, będzie też przy kolejnym kubku gorącej czekolady na melancholijnym filmie i zakupie kolejnej bluzki, która w domu wyda się za ciasna. Kiedy odejdzie? Razem z nią. Aniołowie już tak mają. Dlaczego nic nie mówi? Bo pozwala by przeszła tą drogę sama. Ale jeśli posłucha swej intuicji, serca i wyciszy umysł, możliwe, że się poczują.