(…) Antoni Kreis
– Może dziś, może jutro, znów przyjdę do Ciebie – powiedziała dziewczyna o płonących włosach.
– Podasz mi dłoń? Bo przecież mnie potrzebujesz? Wierzysz w Chrystusa i ciężkie metalowe riffy, a ja mogę dać Ci kilka chwil spokoju, ciszy i ukojenia – zaplotła włosy w gruby warkocz.
– Pragniesz mojego towarzystwa, dotyku moich rąk i cichego głosu? – zapytała, a włosy zapłonęły jeszcze bardziej.
– Dam Ci to wszystko ale spójrz na mnie i powiedz, że mnie pragniesz! Pomodlimy się do Boga, żeby wszystko znów było tak, jak dawniej…
On stał dalej, bez ruchu, nieobecny, zasłuchany w dźwięki z nowej płyty swoich idoli.
Dziewczyna rozpuściła swoje włosy, które już nie płonęły. Odeszła…