(…) Beata Mendrek
Miałam kiedyś sąsiada, który grzecznie mówił dzień dobry. Uśmiechał się przy tym, jakby właśnie zaświeciło słońce. Pożyczał ode mnie cukier i oddawał zawsze z niespodzianką. Czasem odbierał moją pocztę. Czasem podlewał kwiatki na naszym wspólnym wielkim tarasie. Kiedy wychodził do sklepu, pytał, czy czegoś nie potrzebuję, a gdy ugotował coś wyjątkowego, nieśmiało częstował.
Nie chciał nic w zamian.
Czasem zaglądał w moje okna…
Był swego rodzaju Aniołem Stróżem. Dobrym duchem tego domu. Był tam zawsze, kiedy chciałam, żeby był.
Kiedyś zostawił kartkę w moich drzwiach. Na pięknym papierze ze starannie zapisanym adresem. Jego nowym adresem. Zadrżałam, poczułam ogromny niepokój. Nie chciałam w to uwierzyć. Odruchowo odwróciłam kartkę i przeczytałam drugą część wiadomości: WIESZ, ŻE JESTEM, NAWET JEŚLI MNIE NIE MA, TO JESTEM…