Mirosław Badura

Foto nr 98

Foto: Mirosław Badura

(…) Bożena Donnerstag

Brak
Nie ma
Odrzucenie
Nie mówisz
Nie patrzysz
Nie wiesz
Jestem
Żyję
Odrzucasz
Jestem
Patrz
Tutaj
Żyję
Odrzucenie
Płacz
Smutek
Odrzucasz
Ładnie
Brzydko
Odrzucasz
Słowo
Milczenie
Odrzucasz
Człowiek
Ja
My
Odrzucasz
Ból
Łzy
Odrzucasz
Odrzucasz
Odrzucasz

Znikam

Odrzucasz

Foto nr 85

Foto: Mirosław Badura

(…) Beata Mendrek

Mogłam wejść albo wyjść.

Chwilę się zawahałam. Dotknęłam furtki, zaskrzypiała cichutko, jakby chciała mi podpowiedzieć, co mam zrobić. Chyba nie zrozumiałam albo byłam zbyt skupiona na swoich myślach, by posłuchać, co mówi.

Zrobiłam krok do przodu. Co wybrać?

Znam tę przestrzeń, wydeptaną codziennością, może nawet całkiem niezłą, może lekko niedocenioną?

Jeśli wyjdę, dotknę świeżej trawy, może nawet będzie lekko mokra od porannej rosy, może lekko zamglona lub jaśniejąca wschodzącym słońcem … a może nie?

Codzienne dylematy, znużenie tym, co znane, rutynowe. Tęsknota za tym, co nieznane, kuszące, bo niecodzienne, bo może inne, może lepsze…

…a może nie?

Foto nr 78

Foto: Mirosław Badura

(…) Paweł Dusza

jeśli zmusimy kamienie
żeby zawołały
to będą miały twoją
twarz


to nieważne
czy jesteś czy już cię
nie ma


w medalionie wtopionym
wyglądasz
jakbyś za moment mógł poruszyć


oko
niebo i ziemię
że kamień na kamieniu


czy jesteś
czy już cię
nie ma

Foto nr 68

Foto: Mirosław Badura

(…) Kamil Gajda

Był pochmurny, nudny dzień. Jeden z tych zwyczajnych, niebędący ani częścią weekendu, ani jakiegokolwiek kościelnego święta. Na wąskich alejkach i poboczach dróg rozstawiali swoje wigwamy lokalni handlarze “relikwiami” i “odpustami”. Z drzew, rosnących w regularnych odstępach po obu stronach ulicy, sypały się rudo-brązowe liście, które teraz szeleściły mi pod nogami. Z głębi tego korytarza straganów rozlegał się cichy śpiew kościelnego chóru. To handlarz “świętymi” płytami właśnie zameldował się na stanowisku. Do nabożeństwa jeszcze trzy kwadranse. Miałem czas na kawę i krótki spacer. W jednej z obwoźnych budek kupiłem lurowatą americano i kostkę imbirową, po czym oddaliłem się od jarmarku. Skręciłem w uliczkę, która wydawała mi się najcichsza. Słońce nie wzbiło się jeszcze ponad otaczające ją wysokie kamienice, toteż panowała tam wolno blaknąca ciemność. Moją uwagę przykuła jedyna oświetlona witryna. Złote światło wypełzało na chodnik, dając obietnicę, że w ten chłodny listopadowy poranek znajdę tam odrobinę ciepła. Zbliżyłem się do szyby. Był to niewielki sklep z dewocjonaliami. Niby niewielki, ale przepełniony regałami, dźwigającymi setki, a może i tysiące, przedmiotów kultu. Na najwyższych półkach stał szwadron maryjek. Figurki Matki Boskiej pełnej miłosierdzia, były oświetlone w sposób dodający im majestatyczności, jakby biła od nich święta łuna. Wodząc oczami po obliczach najświętszych panienek, natknąłem się na taką, która zdawała się patrzeć na mnie wzrokiem pełnym współczucia. Odruchowo się przeżegnałem. Nie potrafiłem jednak oderwać oczu od figury. im dłużej się jej przyglądałem, tym jej porcelanowa twarz sprawiała wrażenie smutniejszej. Niedopitą kawę schowałem za plecami, niczym uczeń z papierosem przyłapany przez nauczycielkę.

– Skąd ten smutek Moja Pani? – zapytałem, nie oczekując odpowiedzi.

Z dziury w starej rynnie, zamocowanej tuż nad witryną, spadła kropla wody i osiadła na szybie. Kropla przesuwała się zygzakowato po szkle, aż zatrzymała się na wysokości policzka figury. Z miejsca, w którym stałem, wyglądało to jakby porcelanowy wizerunek Matki Boskiej uronił łzę. Wtem, z niewidzianego przez witrynę, kantorka wyskoczyła starsza kobieta, która zaczęła energicznie wycierać z kurzu wszystkie dewocjonalia. Wyglądała na właścicielkę, która się spóźniła, i musi teraz nadgonić stracony czas bo lada chwila otwarcie. Kobieta, o słusznej budowie ciała, przeciskała się między regałami, co chwila coś podnosząc i gorączkowo wycierając szmatką, lub własnym fartuchem. Polerowała świeczniki, przecierała ramy obrazów z papieżem, ustawiała w równy rządek butelki na cudowną wodę, w końcu zabrała się za święte figury. No i się stało. Właścicielka odwróciła się niezdarnie i spostrzegła mnie za szybą. Mój niespodziewany widok tak ją wystraszył, że kobieta przyciskając szmatkę do piersi wpadła na posąg Matki Boskiej, w który się zapatrywałem, i trąciła go plecami. Najświętsza Panienka huknęła o podłogę, zamieniając się w porcelanową mozaikę. Kobieta ze zrezygnowaniem spojrzała na mieniące się w świetle lamp pozostałości po figurze, po czym, biorąc głęboki oddech, ruszyła w moją stronę. Otworzyła drzwi i wychyliła się przez nie ostrożnie. Widziałem jak lustruje mnie wzrokiem, a później serdecznie się uśmiecha.

– Pan jest ten nowy? – zapytała, a ja byłem całkowicie zdezorientowany tym pytaniem.

– Tak, chyba tak… a o co konkretnie Pani pyta?

– Proboszcz mówił, że nowy przyjedzie, że kuria Pana przeniosła czy coś tam.

Nie spodziewałem się, że pierwsza osoba, z którą uda mi porozmawiać w tym miejscu, będzie już tyle o mnie wiedziała. Zacząłem się zastanawiać co więcej o mnie wie, przecież nawet się nie przedstawiłem.

– Jest Pani doskonale poinformowana – uśmiechnąłem się do niej chcąc zrobić dobre wrażenie.

Wtedy kobieta oddaliła się i podniosła coś z pomiędzy maryjnych skorup. Potem znów się do mnie zbliżyła, złapała mnie za rękę i wcisnęła do niej różaniec, który kilka chwil wcześniej był opleciony na dłoniach porcelanowej Marii.

– Do zobaczenia na mszy proszę Księdza.

Foto nr 60

Foto: Mirosław Badura

(…) Katarzyna Łukasik-Patoń

Na tarczy aksamitnej
cyframi wyszywanej
wskazówki toczą spór

W przestrzeni niebanalnej
i kurzem oblepionej
panuje życia król

Wraz z bratem przemijaniem
żegnając dzień tykaniem
rdzą i pleśnią barwią

Poddani krzywym ściegiem
szyją los swój biegiem
i ojcem śmierci zwą

Foto nr 55

Foto: Antoni Kreis

(…) Mirosław Badura

Kiedyś się jej nieudało

Byłem czujny

Uwięziła moje serce

W klatce metalowych klamr

Teraz pochłania mnie chłodem

Zimnych stóp i dłoni

Wdziera się coraz głębiej w moją głowę

Kiedyś się jej nieudało

Więc przyszła ponownie

Rozpaliła me serce

Ciało uczyniła płomieniem

Trawiącym wszystkie zakamarki duszy

Teraz spopielona miłość

Pieszczona jest wiatrem

Moja pamięć w niepamięci twojej