Arkadiusz Ławrywianiec

Foto nr 95

(Foto: Antoni Kreis)

(…) Arkadiusz Ławrywianiec

Wielowymiarowość, wielokulturowość, nasze życie takie jest, a przynajmniej powinno być. Wtedy niesie ze sobą niespodzianki, nie jest nudne, daje nam możliwość wyboru. Reszta to nasza konsekwencja działania.

Foto nr 93

Foto: Jolanta Rycerska

(…) Arkadiusz Ławrywianiec

Gesty są wyrazem stanu w jakim jesteśmy, czasem chcemy zademonstrować nasze uczucia, naszą chwilową relację ze światem. Spokój, znudzenie, zmęczenie, a może niecierpliwość. Czy jestem aż tak dobrym obserwatorem, aby mieć pewność co do przekazu wynikającego z postrzegania.

Foto nr 87

Foto: Katarzyna Janota

(…) Arkadiusz Ławrywianiec

Sensualność, uczucie, bliskość. Czy słowa wystarczą do opisania siły doznań? Czy patrząc na „Pocałunek” Gustava Klimta szukamy słów? Myślę, że nie. I taką drogę uważam za właściwą. Nie wszystko jesteśmy w stania określić, opisać. Wiele zdziałamy, zyskamy podążając za emocjami.

Foto nr 84

Foto: Kamil Gajda

(…) Arkadiusz Ławrywianiec

Spojrzenie, akceptacja obecności drugiej osoby. Czy pozwolę sobie na pogłębianie znajomości przypadkowych osób? Czy tego chcę? Może lepiej udawać , że nie widzę tych do których w moich peregrynacjach udało mi się dotrzeć. Zdecydowanie nie, ważny jest kontakt z drugim człowiekiem, rozmowa, doświadczenie obecności, poznawanie.

Foto nr 81

Foto: Łukasz Cyrus

(…) Arkadiusz Ławrywianiec

Szczelina zawsze pobudza moją ciekawość. Nieważne czy patrzę w dół, czy w górę. Szczyt budynków kończących pewną namacalną strefę otwiera przede mną nową przestrzeń, nieznaną. Co znajdę za tym, co przysłania mi to co chciałbym poznać? Wyobraźnia już pracuje.

Foto nr 79

Foto: Arkadiusz Ławrywianiec

(…) Kamil Gajda

W pracowni Mistrza zawsze panował porządek, i każdy kto go odwiedzał miał świadomość jego pedantycznych zapędów. Mistrz zawsze uważał, że harmonia otoczenia daje mu harmonię w głowie i pozwala tworzyć dzieła niezmącone. W myśl tej filozofii, w niewielkiej pracowni wszystko miało swoje miejsce niezmienne od dekad. Właściwie, to od kiedy pamiętam, nigdy nic się tam nie zmieniło. No cóż, w takim właśnie nudnym świecie najlepiej czuł się Mistrz. Ja, jako jego uczeń i asystent, a więc i skromna część jego świata, musiałem się do tego porządku dopasować. Ów ład nie dotyczył tylko przedmiotów, ale i zachowań i ich kolejności. Absolutnie wykluczone było spóźnialstwo, jak i zjawienie się przed czasem, oraz jakiekolwiek poufałości. Jeżeli chciałem coś powiedzieć, musiałem unieść rękę do góry, a później czekać na udzielenie głosu. Kiedy już Mistrz w swej łaskawości pozwolił mi się odezwać, zawsze trzykrotnie pytał “czy to co chcesz powiedzieć na pewno jest mądre?”, i dopiero kiedy ja po trzykroć odpowiedziałem “tak”, otrzymywałem zaszczyt otworzenia ust. Kiedyś, w przypływie niezwykłej śmiałości, odezwałem się bez pozwolenia, a żeby tego jeszcze było mało, opowiedziałem mało wyszukany i sprośny żart jaki usłyszałem dzień wcześniej w pubie… Kara przyszła szybko. Oprócz wiercącego i zdegustowanego spojrzenia Mistrza, musiałem tak długo wcierać rozpuszczalnik w mój obraz, dopóki on nie osuszy filiżanki herbaty. Z mojego dawnego dzieła pozostały kolorowe mazy. Nauczka była okrutna, ale skuteczna. Od tamtego wybryku już nigdy nie popełniłem tego samego błędu. Popełniłem za to większy…

To było całkiem niedawno, w urodziny Mistrza. Zjawiłem się jak zwykle o tej samej porze, jednak w pracowni nikogo nie było. Nikt nie stał przy sztalugach. Nikt nie przeprowadzał inspekcji pomieszczenia. Mistrz nie zwykł się spóźniać, to była przecież jedna z cech, którymi szczerze gardził. Najpierw poczułem lęk, lęk, że temu zdziwaczałemu starcowi coś się stało. Przez tyle lat powstała między nami jakaś więź, która kazała mi się teraz o niego martwić. Złapałem za telefon i wyszukałem numer Mistrza na liście kontaktów, wtedy nastąpiło zawahanie, przecież mogłem wykorzystać jego nieobecność aby przygotować coś na kształt niespodzianki. Zdjąłem stary, nudny obraz ze sztalugi przy biurku Mistrza, a w jego miejsce dumnie postawiłem wykonany przeze mnie portret mojego mentora. Wyobraziłem sobie jego wzruszenie gdy zobaczy tę akwarelę. Miałem przy sobie również nową ledową żarówkę o sporej mocy, którą postanowiłem zastąpić starą, tradycyjną żarówkę, która ledwo wyciągała pomieszczenie z półmroku. Szybka podmiana, i światło rozlało się po warsztacie. Więcej światła z pewnością przyniesie ulgę zmęczonym oczom Mistrza. Zerknąłem na zegarek. Nie wiedziałem kiedy, i czy w ogóle, się tu pojawi, ale uznałem, że zaryzykuję i wyskoczę do jego ulubionej kawiarni po americano i croissanty. Po dziesięciu minutach już byłem z powrotem. Z głupim uśmiechem przyklejonym do twarzy, wkroczyłem do pracowni. Cisza. Zacząłem się zastanawiać czy czegoś nie przeoczyłem, może mówił mi, że dziś nie będzie go w pracowni bo organizuje urodzinowe przyjęcie, a ja to zwyczajnie zignorowałem. Zrobiłem kilka kroków aby postawić kawę na stoliku. Coś trzasnęło pod moim butem. Spojrzałem pod nogi i zobaczyłem białe, potrzaskane łupiny po mojej ledowej żarówce. Dopiero wtedy zauważyłem, że w pokoju panuje półmrok, a w sufitowej lampie na powrót została wkręcona stara żarowa żarówka. Wszedłem dalej w głąb warsztatu, a gdy minąłem wysoką szafę z przyborami malarskimi, zobaczyłem na podłodze mój obraz. Portret Mistrza mojego autorstwa tonął w rozpuszczalniku. Totalnie zdezorientowany podniosłem wzrok, który od razu zatrzymał się na niewielkim lustrze, które stało przed biurkiem nestora. Z lustra spoglądała na mnie spokojna, ale zawiedziona twarz, o chłodnym obliczu, i jeszcze chłodniejszym spojrzeniu…

Foto nr 77

Foto: Arkadiusz Ławrywianiec

(…) Antoni Kreis

Teatr czy misterium…

Prawda czy legenda…

Modlitwa czy ciekawość…

Wierzymy czy szukamy prawdy…

Obserwujemy czy przeżywamy…

Misterium…

Teatr…

Modlitwa…

Ciekawość…

Wiara…

Prawda…

Obserwacja…

Przeżycie…

?

?

Foto nr 69

Foto: Arkadiusz Ławrywianiec

(…) Katarzyna Łukasik-Patoń

Niczym Ikar w stronę słońca

Jakbyś w duchu pragnął końca

Pełen pasji i odwagi

Nie zważając na przestrogi

Skaczesz w otchłań wręcz zuchwale

Z werwą niczym morza fale

Uderzają o brzeg skalny

Czy to koniec twój fatalny?

Czy bez skrzydeł na ramionach

Śmierć przechytrzysz czy też skonasz?