(…) Arkadiusz Ławrywianiec
Wielowymiarowość, wielokulturowość, nasze życie takie jest, a przynajmniej powinno być. Wtedy niesie ze sobą niespodzianki, nie jest nudne, daje nam możliwość wyboru. Reszta to nasza konsekwencja działania.
(…) Arkadiusz Ławrywianiec
Wielowymiarowość, wielokulturowość, nasze życie takie jest, a przynajmniej powinno być. Wtedy niesie ze sobą niespodzianki, nie jest nudne, daje nam możliwość wyboru. Reszta to nasza konsekwencja działania.
(…) Arkadiusz Ławrywianiec
Gesty są wyrazem stanu w jakim jesteśmy, czasem chcemy zademonstrować nasze uczucia, naszą chwilową relację ze światem. Spokój, znudzenie, zmęczenie, a może niecierpliwość. Czy jestem aż tak dobrym obserwatorem, aby mieć pewność co do przekazu wynikającego z postrzegania.
(…) Arkadiusz Ławrywianiec
Sensualność, uczucie, bliskość. Czy słowa wystarczą do opisania siły doznań? Czy patrząc na „Pocałunek” Gustava Klimta szukamy słów? Myślę, że nie. I taką drogę uważam za właściwą. Nie wszystko jesteśmy w stania określić, opisać. Wiele zdziałamy, zyskamy podążając za emocjami.
(…) Arkadiusz Ławrywianiec
Spojrzenie, akceptacja obecności drugiej osoby. Czy pozwolę sobie na pogłębianie znajomości przypadkowych osób? Czy tego chcę? Może lepiej udawać , że nie widzę tych do których w moich peregrynacjach udało mi się dotrzeć. Zdecydowanie nie, ważny jest kontakt z drugim człowiekiem, rozmowa, doświadczenie obecności, poznawanie.
(…) Arkadiusz Ławrywianiec
Szczelina zawsze pobudza moją ciekawość. Nieważne czy patrzę w dół, czy w górę. Szczyt budynków kończących pewną namacalną strefę otwiera przede mną nową przestrzeń, nieznaną. Co znajdę za tym, co przysłania mi to co chciałbym poznać? Wyobraźnia już pracuje.
(…) Kamil Gajda
W pracowni Mistrza zawsze panował porządek, i każdy kto go odwiedzał miał świadomość jego pedantycznych zapędów. Mistrz zawsze uważał, że harmonia otoczenia daje mu harmonię w głowie i pozwala tworzyć dzieła niezmącone. W myśl tej filozofii, w niewielkiej pracowni wszystko miało swoje miejsce niezmienne od dekad. Właściwie, to od kiedy pamiętam, nigdy nic się tam nie zmieniło. No cóż, w takim właśnie nudnym świecie najlepiej czuł się Mistrz. Ja, jako jego uczeń i asystent, a więc i skromna część jego świata, musiałem się do tego porządku dopasować. Ów ład nie dotyczył tylko przedmiotów, ale i zachowań i ich kolejności. Absolutnie wykluczone było spóźnialstwo, jak i zjawienie się przed czasem, oraz jakiekolwiek poufałości. Jeżeli chciałem coś powiedzieć, musiałem unieść rękę do góry, a później czekać na udzielenie głosu. Kiedy już Mistrz w swej łaskawości pozwolił mi się odezwać, zawsze trzykrotnie pytał “czy to co chcesz powiedzieć na pewno jest mądre?”, i dopiero kiedy ja po trzykroć odpowiedziałem “tak”, otrzymywałem zaszczyt otworzenia ust. Kiedyś, w przypływie niezwykłej śmiałości, odezwałem się bez pozwolenia, a żeby tego jeszcze było mało, opowiedziałem mało wyszukany i sprośny żart jaki usłyszałem dzień wcześniej w pubie… Kara przyszła szybko. Oprócz wiercącego i zdegustowanego spojrzenia Mistrza, musiałem tak długo wcierać rozpuszczalnik w mój obraz, dopóki on nie osuszy filiżanki herbaty. Z mojego dawnego dzieła pozostały kolorowe mazy. Nauczka była okrutna, ale skuteczna. Od tamtego wybryku już nigdy nie popełniłem tego samego błędu. Popełniłem za to większy…
To było całkiem niedawno, w urodziny Mistrza. Zjawiłem się jak zwykle o tej samej porze, jednak w pracowni nikogo nie było. Nikt nie stał przy sztalugach. Nikt nie przeprowadzał inspekcji pomieszczenia. Mistrz nie zwykł się spóźniać, to była przecież jedna z cech, którymi szczerze gardził. Najpierw poczułem lęk, lęk, że temu zdziwaczałemu starcowi coś się stało. Przez tyle lat powstała między nami jakaś więź, która kazała mi się teraz o niego martwić. Złapałem za telefon i wyszukałem numer Mistrza na liście kontaktów, wtedy nastąpiło zawahanie, przecież mogłem wykorzystać jego nieobecność aby przygotować coś na kształt niespodzianki. Zdjąłem stary, nudny obraz ze sztalugi przy biurku Mistrza, a w jego miejsce dumnie postawiłem wykonany przeze mnie portret mojego mentora. Wyobraziłem sobie jego wzruszenie gdy zobaczy tę akwarelę. Miałem przy sobie również nową ledową żarówkę o sporej mocy, którą postanowiłem zastąpić starą, tradycyjną żarówkę, która ledwo wyciągała pomieszczenie z półmroku. Szybka podmiana, i światło rozlało się po warsztacie. Więcej światła z pewnością przyniesie ulgę zmęczonym oczom Mistrza. Zerknąłem na zegarek. Nie wiedziałem kiedy, i czy w ogóle, się tu pojawi, ale uznałem, że zaryzykuję i wyskoczę do jego ulubionej kawiarni po americano i croissanty. Po dziesięciu minutach już byłem z powrotem. Z głupim uśmiechem przyklejonym do twarzy, wkroczyłem do pracowni. Cisza. Zacząłem się zastanawiać czy czegoś nie przeoczyłem, może mówił mi, że dziś nie będzie go w pracowni bo organizuje urodzinowe przyjęcie, a ja to zwyczajnie zignorowałem. Zrobiłem kilka kroków aby postawić kawę na stoliku. Coś trzasnęło pod moim butem. Spojrzałem pod nogi i zobaczyłem białe, potrzaskane łupiny po mojej ledowej żarówce. Dopiero wtedy zauważyłem, że w pokoju panuje półmrok, a w sufitowej lampie na powrót została wkręcona stara żarowa żarówka. Wszedłem dalej w głąb warsztatu, a gdy minąłem wysoką szafę z przyborami malarskimi, zobaczyłem na podłodze mój obraz. Portret Mistrza mojego autorstwa tonął w rozpuszczalniku. Totalnie zdezorientowany podniosłem wzrok, który od razu zatrzymał się na niewielkim lustrze, które stało przed biurkiem nestora. Z lustra spoglądała na mnie spokojna, ale zawiedziona twarz, o chłodnym obliczu, i jeszcze chłodniejszym spojrzeniu…
(…) Antoni Kreis
Teatr czy misterium…
Prawda czy legenda…
Modlitwa czy ciekawość…
Wierzymy czy szukamy prawdy…
Obserwujemy czy przeżywamy…
Misterium…
Teatr…
Modlitwa…
Ciekawość…
Wiara…
Prawda…
Obserwacja…
Przeżycie…
?
?
(…) Arkadiusz Ławrywianiec
Muzyka łagodzi obyczaje, to prawda, oby tego łagodzenia było jak najwięcej, źle będzie, gdy zwycięży postawa homo homini lupus est.
(…) Katarzyna Łukasik-Patoń
Niczym Ikar w stronę słońca
Jakbyś w duchu pragnął końca
Pełen pasji i odwagi
Nie zważając na przestrogi
Skaczesz w otchłań wręcz zuchwale
Z werwą niczym morza fale
Uderzają o brzeg skalny
Czy to koniec twój fatalny?
Czy bez skrzydeł na ramionach
Śmierć przechytrzysz czy też skonasz?
(…) Arkadiusz Ławrywianiec
Pójść w nieznane, nieważne czy wąską uliczką, czy szeroką arterią, oddać się ciekawości świata. Nieznane jest ciekawe, a to już znane zawsze warto zgłębić na nowo.